piątek, 4 lipca 2014

Chapter eight.

Przełknęła głośno ślinę i spojrzała na niego speszona, przygryzając wewnętrzną stronę policzka.
- To był tylko głupi przesąd. Nie sądziłam, że to zrobisz...
- O kurwa. - szepnął, pocierając czoło lewą dłonią.
- Dobrze powiedziane...
- To znaczy, nie zrozum mnie źle, ale jesteście kuzynkami. Sama wiesz.
- Nie tłumacz się, nic się nie stało. Zapomnijmy o tym.
Skinął głową i zgasił niedopałek czubkiem buta. Słońce już chowało się za wieżowcami, ustępując swoje miejsce księżycowi. Niebo z karmazynowego zaczęło zmieniać barwę na szafirowe, z delikatnymi odcieniami purpury.
- Pozwól słońcu zajść i kolejnemu wzejść, wspinając się przez jutro, odejdę.* - zanucił cicho. - Wracamy?
Wyrwał ją z zamyślenia i podniósł się z kamienia. W drodze powrotnej milczeli oboje, a po wejściu do domu Chester udał się do piwnicy, gdzie miał swoją małą salę prób. Ciężko mu było poradzić sobie z tym co się wydarzyło wczoraj. Majaczyło to jak odległy sen, było wręcz nierealne. W głowie jak echo, odbijało się pytanie Jak? Nagle przypomniał sobie wszystko. Jakby opary alkoholu zniknęły z jego mózgu, rozjaśniając wspomnienia. Przypomniał sobie jak miękkie były jej usta i że smakowały gorzką whisky. Ale co najgorsze, przypomniał sobie, że pocałował ją też w domu. A tu już żadnej jemioły nie było. Co za popieprzona sytuacja. Jego żona spała na górze, a on całował w salonie jej kuzynkę. Miał ochotę palnąć sobie w łeb. Przygryzł wargę i zapatrzył się w skomplikowany wzór na kolorowym dywanie. Gitara, za którą odruchowo złapał, wchodząc do pomieszczenia, leżała na jego kolanach. Nie wydała z siebie jeszcze żadnego dźwięku. Wiedział, że to wszystko może się okazać straszne w skutkach. Czuł się przy Eve swobodnie i nie musiał udawać. A sam fakt, że ją pocałował i to dwa razy, był niepokojący. Nigdy nie zdradził Alex, mimo iż nie raz miał ku temu okazję. Wielomiesięczne trasy, imprezy, wyjazdy... Jednak zawsze był jej wierny. A nagle okazuje się, że dochodzi do czegoś takiego z jej rodziną. Zajebiście... Ułożył palce odpowiednio na gryfie i szarpnął za struny, twardymi opuszkami palców. Po pomieszczeniu rozległ się delikatny dźwięk. Nuty stworzyły melodię, a z jego ust wydobył się cichy, wręcz szeptany śpiew.
- Czy czujesz chłód i zagubienie w rozpaczy? Budujesz nadzieję, chociaż porażka to wszystko co znasz. Pamiętaj cały smutek i frustrację i pozwól temu odejść, pozwól temu odejść...*
Westchnął głośno i oparł potylicę o ścianę za sobą, wyłożoną miękkim, wygłuszającym materiałem.. Miał to głupie przeczucie, że wszystko się jeszcze bardziej skomplikuje. Nawet bał się pomyśleć jak bardzo...
   Evelyn siedziała na parapecie w pokoju i patrzyła przez okno na pobliską ulicę, skąpaną w mroku. Jej też chodziły po głowie te pocałunki. I ten, dla żartu w pubie i ten w domu, gdy wygłupiali się w salonie. W jednej chwili śmiali się, robiąc z siebie kompletnych idiotów, a w drugiej całowali. I to z taką pasją, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyła. Palce wplótł w jej włosy, przyciągając mocniej do siebie, a ona objęła go kurczowo za szyję, jakby bojąc się, że zniknie. Powinna była go od razu od siebie odepchnąć. Ale to było silniejsze. To wzajemne przyciąganie, ta chemia. Był cholernie pociągający, a do tego tak cholernie dobrze całował. Była pewna, że gdyby nie to, że ten facet został stworzony do tworzenia muzyki, to właśnie pocałunki byłyby jego największym atutem. Do tego te jego perfumy. Mocne, wyraźne, a jednocześnie na swój sposób delikatne otępiały umysł, a jego czarne tęczówki hipnotyzowały. Tak jakby ktoś wyłączył opcję myślenia w jej mózgu. Idiotko, ogarnij się! To mąż twojej kuzynki, do cholery. Nie wolno ci o nim myśleć w taki sposób. Koniec, kropka. Westchnęła, bawiąc się zapięciem srebrnej bransoletki, na nadgarstku. Spojrzała ponownie za okno, akurat w momencie gdy z taksówki wysiadała Alex. Wyglądała nieskazitelnie, mimo dopiero co odbytego treningu. Zeskoczyła z szerokiego parapetu i zeszła na dół. Ciężko będzie spojrzeć jej w oczy, ale musi dać sobie radę. Musi.
- Cześć Alex. - rzuciła, siląc się na wesoły ton.
- Cześć Evelyn, jak minął wam dzień? - cmoknęła ją w policzek, zrzucając adidasy w przedpokoju. Sportową torbę położyła na stoliku i spojrzała z uśmiechem na kuzynkę.
- Fajnie, Chester pokazał mi okolicę.
- On lubi wynajdować jakieś dziwne miejsca.
- Specyficzne. - uśmiechnęła się, wracając myślami do lunaparku.
- A gdzie on właściwie jest? - rozejrzała się po salonie, szukając go wzrokiem.
- W piwnicy. Mówił, że idzie pograć.
Kiwnęła ze zrozumieniem głową i weszła do kuchni, wyjmując z lodówki sałatkę.
- Chcesz?
- Nie, dzięki. Wiesz, muszę się rozejrzeć za pracą i jakimś mieszkaniem. Nie mogę wam cały czas siedzieć na głowie.
- Daj spokój. Nie przeszkadzasz tu. Może nie spędzamy ze sobą za dużo czasu, ale masz okazję poznać mojego Misiaczka. Nie marudź.
- Cześć Alex. - rozmowę przerwał mężczyzna, wchodząc do kuchni w lekko przepoconej koszulce. Podszedł do żony i złożył na jej policzku delikatny pocałunek. Zerknął na Evelyn, która lekko przygryzała dolną wargę. Jaką on miał ochotę to zrobić! Móc się rozkoszować jej smakiem, zbadać każdy skrawek jej atłasowej skóry, poznać każde wrażliwe miejsce... Potrząsnął głową, próbując wyrzucić te myśli z głowy. Ogarnij się chłopie, nie wolno ci o tym myśleć. Nawet nie próbuj. To pieprzony zakazany owoc, którego nie będziesz miał. Pogódź się z tym i do cholery odpuść! Zmarszczył brwi, skupiając się na przekonaniu samego siebie.
- Znowu krzyczałeś? Jesteś cały spocony. - skrzywiła się, głaszcząc go po policzku.
- Śpiewałem. - zaakcentował wyraźnie słowo, poprawiając ją tym samym.
- No dobrze, niech ci będzie. - przewróciła oczami. - Dobrze się bawiliście?
Skinął głową, biorąc łyk wody.
- Wychodzę za jakąś chwilę do Mike'a. - oznajmił obojętnym głosem.
- Po co?
Wzruszył lekceważąco ramionami i nie zaszczycając kobiet spojrzeniem, opuścił pomieszczenie.
Evelyn wypuściła z ulgą powietrze przez nos i spróbowała skupić na słowach towarzyszki. Jego zapach ją obezwładniał. Teraz dodatkowo wzmocniony wysiłkiem fizycznym, otulał ją z każdej strony. Mój boże, mam przesrane.

Ponad godzinę później, wyciągnął się na ogromnym fotelu, w domu swojego najlepszego przyjaciela. Nogi przerzucił przez oparcie, machając nimi beztrosko. Nijak miało się to jednak do mętliku w jego głowie.
- Się porobiło. - mruknął pod nosem, sam do siebie.
- Co? - mężczyzna, który do tej pory nie odrywał spojrzenia od ekranu laptopa co chwila w coś klikając, spojrzał na niego zaciekawiony.
- Mam lokatora w domu. Na czas bliżej nieokreślony.
Shinoda przymknął srebrną obudowę i zaplótł ręce na piersi, skupiając swoją uwagę na kumplu. Gdy ten jednak wciąż się nie odezwał, zirytowany przewrócił oczami.
- Mam cię ciągnąć za język? Mów.
- Zatrzymała się u nas kuzynka Alex. Przyjechała właśnie z Irlandii i tak jakoś wyszło.
- No i ? Równie inteligentna co twoja żonka?
Chester się skrzywił, patrząc na niego spode łba.
- Nie kpij sobie, dobra? Znam tą gadkę na pamięć.
- A dalej z nią jesteś. - prychnął. - Mniejsza, co z tą kuzynką?
- Nic. Fajna dziewczyna.
- Fajna dziewczyna? Słyszysz sam siebie? Chłopie to brzmi co najmniej tandetnie. Opowiadaj. - zaśmiał się cicho, machając na niego dłonią.
- No co? Fajna, śliczna. Fanka Linkin Park.
- Masz fankę pod dachem?! - zszokowany, oparł łokcie o biurko i podparł na dłoniach, brodę. Chester zachichotał.
- Nie uwierzysz. Pojechałem po nią na lotnisko, a ona stała w koszulce Stone Temple Pilots, w radiu leciało In the end, a ona nie miała pojęcia kim jestem.
Mike zmarszczył brwi, patrząc na niego uważnie.
- Jak to - nie miała pojęcia?
- Po prostu nigdy się nie skupiała na tym jak wyglądamy, tylko na naszej muzyce.
- Już ją lubię. - klasnął w dłonie.
- Polubisz na pewno.
Na kilka sekund zapadła cisza. Chester w tym czasie zamyślony studiował wzór na ścianie, nerwowo podgryzając wargi.
- No mów. - warknął Spike. Wokalista rzucił mu zdezorientowane spojrzenie. - No przecież widzę, że coś cię męczy. - przewrócił oczami. - Znamy się od wczoraj, czy co?
Mężczyzna westchnął głośno i odchylił głowę do tyłu, wpatrując się w idealnie biały sufit.
- Zabrałem ją do tego irlandzkiego pubu.
- No. Do sedna.
- Trochę wypiliśmy i ją pocałowałem.
Raper zakrztusił się śliną i spojrzał na niego zdziwiony lekko kaszląc, co po chwili przeszło w stłumiony chichot.
- Pocałowałeś ją?
- Dwa razy.
Chichot zamienił się w głośny śmiech, a Chester spojrzał na niego zirytowany.
- Tak cię to bawi?
- Strasznie! Całowałeś się z kuzynką swojej żony, która jest jednocześnie naszą fanką, która nie wie kim jesteśmy. Jakie to, kurwa niedorzeczne!
- Nie, to jest pojebane.
- To swoją drogą. I co teraz?
- To się nie może powtórzyć. - pokręcił lekko głową, obierając pistację, którą sięgnął z porcelanowej miseczki, leżącej na stoliku.
- Powiedz to swojemu małemu przyjacielowi w spodniach, albo zaspawaj rozporek.
Bennington roześmiał się wesoło i rzucił w niego orzeszkiem, którego ten złapał w locie i włożył do ust, szczerząc się.
- To się nie może powtórzyć. - mruknął raz jeszcze rozbawiony. Jednak w duchu wiedział, że to nie będzie takie łatwe.


______
Ta dam. Bez zbędnych słów. Enjoy! No i komentujcie.
VampireSoul
P.S Może dodam tylko tyle, że nie musicie się obawiać od razu wielkich miłości typu ' i wszyscy żyli pięknie w cudownym tęczowym świecie, a Wy moi mili porzygajcie się serduszkami ' Wszystko ma swoje miejsce i uzasadnioną obecność w danych rozdziałach. Cierpliwości ;) Ah no i macie w końcu Spike :P
*LP - I'll be gone.
*LP - Iridescent.

12 komentarzy:

  1. Ta końcówka boska xD

    OdpowiedzUsuń
  2. To:
    "- Masz fankę pod dachem?! - zszokowany, oparł łokcie o biurko i podparł na dłoniach, brodę."
    I to:
    "- Już ją lubię. - klasnął w dłonie."
    Są moimi ulubionymi fragmentami. Wyobraziłam sobie Mike'a w tych sytuacjach :D Eh... Poprawiłaś mi humor tym rozdziałem, a kto mi go spieprzył (za przeproszeniem)? P. Shinoda tym swoim ostatnim rozdziałem! Ale dobra. Rozdział świetny :D I w końcu Minoda się pojawił! Tak trzymaj! I co jeszcze? Jestem zaskoczona komentarzem pod ASS (Andrew Shinji Shinoda). To jest (moim zdaniem) najbardziej żałosny Blog, a ty mi wyjeżdżasz, że stylistycznie lepszy od Numb i UIG? I jak tu żyć?!
    Pozdrowienia i weny!
    PS. A się rozpisałam...

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo się cieszę na wiadomość, że serduszkowo nie będzie :D
    Z drugiej strony, Shinoda rządzi, komentarze tego faceta są boskie, nieważne, kto je pisze, czy są kopiowane z jego własnych cytatów. W sumie Chester nie lepszy, Bennoda na całego (uwielbiam fragment z zaspawaniem rozporka - tak, zrobiłam się ostatnio nieco... nevermind.)
    Bardzo mi się podoba, a wtrącenia myślowe Evelyn wygrywają wszystko.
    Weny, weny, całego wagonu weny!
    S.

    PS Jeśli uda mi się dziś dokończyć rozdział, jutro pojawi się na blogu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Pod ostatnim rozdziałem się nie pojawiłam, bo dodałaś go w moje urodziny, akurat nie było mnie wtedy w domu, potem zapomniałam skomentować i tak jakoś wyszło... No ale już jestem i postaram się napisać coś dłuższego... Od czego by tu zacząć...
    Chyba od Twojego stylu. Wspominałam, że go kocham?
    (Taaak, chyba w każdym poprzednim komentarzu)
    Opisujesz wszystko tak zgrabnie i ładnie, bez zbędnego lania wody. Prosto, ale nie nudno. I to chyba najbardziej lubię w tym blogu, bo fabuła jest jednak dość przewidywalna...chociaż mówisz, że nie będzie tak cukierkowo. Jeśli to prawda, to się bardzo cieszę. Oby tylko nie było tak, że bezpośrednią przyczyną "niecukierkowości" będzie zazdrosna Alex... bo tak na razie przewiduję.
    I teraz moja ulubiona część: gadanie o tym, jak to Eve mnie irytuje... Naprawdę. Jej. Nie. Cierpię.
    To brzmi absurdalnie, ale wolę od niej Alex. Chociaż z kolei ta wydaje mi się taka nierealna... taka paskudna. Postać celowo stworzona do nienawidzenia. A Evelyn to jej przeciwieństwo- każdy ma ją kochać. Rzygam idealnymi rockowymi panienkami. Za dużo ich było. (Tak, to jest ten moment, w którym uświadamiam sobie jak wiele blogów przeczytałam .___.)
    Tak więc... Nie lubię tych postaci. Jedynymi fajnymi bohaterami są Mike i Chaz.
    Michael- dokładnie go sobie wyobrażam, jest taki luźny, wesoły, intrygujący
    Chester- typowy. Chamski trochę, nieco oklepany pod względem charakteru... Ale i tak super mi się o nim czyta.
    Miałam już spadać, ale przypomniało mi się coś z poprzedniego rozdziału, którego niestety nie udało mi się skomentować. Lunapark! Cudny motyw. Wyobrażam sobie to miejsce i naprawdę... whoa.
    Życzę Ci weny i fajnych wakacji.
    Teraz mogę z czystym sercem uciekać na śniadanie. (Śniadanie o 12.30- tsaaa, uroki wakacji ;D)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ómrzyłam. Serio!
    Ten rozdział był tak zajebisty, że aż..nie mam słów.
    No i pan Spike Minoda taki epicki! Uwielbiam Majka i jego poczucie humoru XD
    "- To się nie może powtórzyć. - pokręcił lekko głową, obierając pistację, którą sięgnął z porcelanowej miseczki, leżącej na stoliku.
    - Powiedz to swojemu małemu przyjacielowi w spodniach, albo zaspawaj rozporek."
    Jebłam, a teraz latam gdzieś po pokoju jak mój mózg. XD
    Umcia, umcia ;D
    To ja czekam na następny rozdział!
    Papatki i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  6. "- Powiedz to swojemu małemu przyjacielowi w spodniach, albo zaspawaj rozporek." - mistrz :D

    Nie komentowałam ostatniego, teraz skomentuje te dwa ostatnie rozdziały w jednym, mam nadzieję że nie masz mi za złe :)

    Fajnie to opisujesz. I fajnie się to czyta, tak luźno. Rzucę jeszcze, że opisujesz to tak realnie, te dialogi wydają się takie życiowe :)
    Chester pocałował Eve. Eve jest... dziwna. Ciągnie ich do siebie, a jednak się blokują - no tak - wielka panienka Alex. Kuźwa, ale popieprzona babka, Boże. Jak można być tak tępym pustakiem, ale jeszcze gorszym pustakiem jest Chazz, który się z nią związał.
    No po co?
    Nie rozumiem tego nadal.
    Evelyn się wpieprzyła w ich życie, swoimi brudnymi glanami, poprzewraca je do góry nogami, wszystko się zmieni... Ciekawe czy będą do siebie ciągnąć czy jednak się opamiętają i Chester znowu pójdzie udawać wielką miłość do tej zołzy.
    Dziwne.
    Ale jednak lubię momenty z Eve i Chazzem. Są tacy... naturalni? Nie wiem jak inni, ale ja rzygam jak Chazz udaje miłość do tej Alex.
    To jest pokręcone haha :D

    Dobra życzę weny i spadam.
    A i przy okazji zapraszam na mój nowy rozdział :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A więc jestem i ja.
    Wyszło ci genialnie. Zaczynając od reakcji, kończąc na dialogach. Wszystko trzyma ogromny poziom. Jest ład, jest skład. Bardzo podoba mi się ten rozdział, a końcówka z Michaelem jest wisienką na całym tym pysznym torcie.
    A tak jeszcze przy okazji... Widziałam, że upominasz się o rozdział u mnie. Niestety nie wiem, kiedy go dodam. Dzisiaj wyjeżdżam i nie będzie mnie przez dziesięć dni. Albo napiszę i opublikuję go dzisiaj, albo jak wrócę. Postaram się nabazgrać coś dla was na dzisiaj, bo wiem, że dawno nic nie było. To chyba tyle. Trzymaj się i nie puszczaj. Papa!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nowy u mnie, zapraszam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    ostatnio trochę zaniedbałam komentowanie, ale już się produkuję.
    Skąd ty bierzesz te teksty?! Rozmowa Chestera z Mikiem powaliła mnie na kolana. W ogóle twoja twórczość jest jedną z lepszych, które kiedyś przeczytałam, albo czytam. Masz talent.
    Jak zwykle nie zawodzisz,
    pozdrawiam ze słonecznego LA,
    Lilith.

    OdpowiedzUsuń
  10. Twoje rozdziały są takie realne no *.*
    Niech Evelyn się nie wyprowadza, a niech Chester zrobi ten pierwszy krok no ;d
    http://the-goddess-of-imaginary-light.blogspot.com/2014/07/w-takim-razie-nie-wiem-po-co-trzymaja.html - nowyy

    OdpowiedzUsuń