niedziela, 21 grudnia 2014

Chapter twenty-one.

Ciężko mówić o odpowiednim wykorzystaniu tego czasu, skoro to tylko trzy dni. Biorąc pod uwagę, że połowę spędzili na posterunku, była to raczej krótka chwila dla nich. Ale coś się zmieniło. Jakby splotła ich nić porozumienia, zaufania i czegoś, co każde z nich bało się nazwać. Nić uczucia.
W poniedziałkowy poranek ze snu wyrwał Chestera dzwonek telefonu. Oderwał się od Evelyn i niechętnie sięgnął do stolika nocnego. Dziewczyna mruknęła przez sen i obróciła się w jego stronę, obejmując w pasie. Mimowolnie się uśmiechnął, jednak gdy zerknął na wyświetlacz z jego ust wyrwało się ciche przekleństwo. Dzwoniła Alex, co oznaczało, że zbliżał się koniec ich swobody.
- Cześć Alex, wszystko gra? - mruknął, zachrypniętym od snu głosem. Dwa dni wcześniej dzwoniła, by poinformować go, że jej ojciec miał stan przedzawałowy, ale już wszystko z nim w porządku.
- Tak Misiaczku. Tata musi zostać jeszcze na kontrolne badania i wypuszczą go do domu.
- To dobrze. A ty kiedy wracasz?
- Wyjeżdżam za jakieś piętnaście minut, więc się niedługo zobaczymy.
- Okej, jedź ostrożnie.
- Pa.
Odłożył telefon, przetarł twarz dłonią i przytulił mocniej Eve do siebie. Westchnął ciężko, gdy zdał sobie sprawę, że od tej nocy znów będzie musiał udawać szczęśliwego męża i zasypiać przy żonie. Całkiem nieświadomie lekko głaskał nagie ramię Evelyn, aż zaczęła cicho mruczeć.
- Dzień dobry Słoneczko.
- Cześć przystojniaku. Czemu już nie śpisz? - pocałowała go w pierś i wtuliła twarz w zagłębienie jego szyi.
- Dzwoniła Alex. Wraca do domu.
Wypuściła głośno powietrze, łaskocząc go przy tym w kark.
- Wiedzieliśmy, że to nie będzie trwało wiecznie. Dzwoń do tego swojego kolegi, co z tym mieszkaniem.
- Serio?
- Serio, serio. Za bardzo mnie do siebie przyzwyczaiłeś, więc wole cię widzieć w swoim łóżku, niż z nią. Swoją drogą... Planujesz z nią rozmawiać o rozwodzie?
Sama nie zauważyła, że zaczęła określać swoją kuzynkę mianem niej, zamiast imieniem. Sprawiało to chyba, że podchodziła do tego mniej emocjonalnie, jak do obcej osoby, nie dopuszczając do siebie wyrzutów sumienia. Te przyćmione przez jej szczęście, póki co schowały się w cień.
- Boję się, że wyjdzie z tego trzecia wojna światowa. Mój prawnik doradza mi bym zrobił to jak najszybciej, ale jestem przerażony.
- Lepiej żebyś jej powiedział, niż gdyby miała nas przyłapać. Nie naciskam na ciebie, wierzę że wiesz co robisz.
Podświadomie wiedział, że za tymi z pozoru beztroskimi słowami krył się żal. Mike mu to uświadomił na imprezie, a on wciąż i tak zachowywał się jak tchórz. Bał się jej reakcji. Był kompletnie przerażony i spanikowany. Podejrzewał, że stado rozwścieczonych byków z milionem wściekłych szerszeni by nie pokonało furii, która ją opęta. Nie mówiąc o zniszczeniach. Przełknął głośno ślinę i pocałował ją w czoło, uparcie milcząc. Gdy wygrzebała się z pościeli i wstała z łóżka, podążył niechętnie jej śladami. Ruszył na taras, gdzie ostatnie promienie słońca połaskotały go po policzkach. Za dwa dni zaczynał się listopad. Kto by pomyślał w ile niespodzianek zaowocuje październik.
Powrót Alex sprawił, że sytuacja w domu stała się dziwnie sztuczna i napięta. Po uzgodnieniu wszystkich szczegółów, Evelyn spakowała swoje rzeczy w kilka większych kartonów i za dwa dni miała otrzymać klucze od mieszkania. Mimo protestów kuzynki, aby ta się nie wygłupiała, Eve tłumacząc się swobodą, zdołała ją przekonać. I może wszystko byłoby dobrze, gdyby nie tych kilka czułych spojrzeń, kilka niewinnych uśmiechów, czy przypadkowych dotknięć, które Alex zauważyła. Starała się nie dopuszczać do siebie, że może być coś na rzeczy, ale wyobraźnia wciąż podsycała jej zazdrość, tworząc wizje w jej głowie.
Siedziała właśnie przy stole z Chesterem, gdy do kuchni wpadła jej kuzynka.
- Dzień dobry wszystkim. - rzuciła wesoło i zabrała Chesterowi z talerza kromkę chleba z pomidorem, uśmiechając się szeroko. Ten posłał jej oburzone spojrzenie i roześmiał głośno. - Potrzebuję kawy, chcecie?
- Ja podziękuję. - mruknęła Alex, wskazując na swoją szklankę soku pomarańczowego. Nie odrywała czujnego spojrzenia od jej ruchów. Zmierzyła ją uważnym spojrzeniem, chwilę dłużej zatrzymując się na długich, szczupłych nogach, które się świetnie prezentowały w krótkich jeansowych spodenkach. Poczuła się jakby dopiero zauważyła w niej kobietę. Piękną kobietę, za którą oglądali się mężczyźni. Czy jej mąż również?
- Mi możesz zrobić.
Przeniosła spojrzenie na Chestera, który wygodnie oparty o krzesło, wpatrywał się z lekkim uśmiechem w Evelyn. Jego zęby delikatnie skubały dolną wargę, gdy z uwagą patrzył jak idealnie odmierza kawę. Oparła się pośladkami o blat, wcześniej wyciągając dwa kubki, jego ulubiony czarny, z abstrakcyjnymi czerwonymi wzorami i jeden dla siebie. Alex obserwowała jak luźno rozmawiają o nagranej ostatnio piosence jakiegoś zespołu, o którym nie miała bladego pojęcia. Gdy kawa się zaparzyła, sprawnie ją posłodziła i postawiła naczynie przed Chesterem, opierając się lekko na jego ramieniu. Niewinny dotyk, lecz ją jakby w sekundzie oblał zimny pot. Jak to możliwe, że Evelyn doskonale wie w którym kubku jej mąż pije kawę, skąd wie ile jej odmierzyć i ile posłodzić, by mu smakowała. Nawet mieszkając pod jednym dachem, nie jesteś w stanie opanować wszystkich zwyczajów i przyzwyczajeń kogoś obcego, szczególnie jeśli jest to czyjś mąż, na przykład mąż twojej kuzynki. Zjedzone wcześniej śniadanie niebezpiecznie podniosło się w jej żołądku w stronę przełyku. Drżącą ręką sięgnęła po szklankę, chcąc pozbyć się guli w gardle, lecz ta wypadła jej z dłoni, z hukiem lądując na podłodze. Rozbiła się na małe kawałeczki, tak jak jej serce. Nie była pewna czy coś jest między nimi, czy dopiero się rodzi; czy jej kuzynka podkochuje się w jej mężu, czy i on coś do niej czuje. Setki pytań, żadnej odpowiedzi.
- Alex? Wszystko w porządku? - z zadumy wyrwał ją głos Chestera, który ze zmarszczonymi brwiami przyglądał się jej twarzy. Nawet nie zauważyła, że Evelyn zdążyła pozbierać szkło i właśnie ścierała rozlany sok.
- Tak. - wychrypiała, lekko drżącym głosem. - Po prostu źle się poczułam. Może zróbmy sobie kilka dni odpoczynku i pojedźmy gdzieś na wakacje. Tylko we dwoje, tak jak kiedyś.
Z satysfakcją zauważyła jak kuzynka się napięła, oczekując jego odpowiedzi.
- Wiesz, że nie mogę. Mamy próby z chłopakami i niedługo musimy wyjechać do Kanady w celach promocyjnych. To niezbyt dogodny moment.
Zagryzła policzek od wewnątrz, nie chcąc by z jej ust wydostało się o kilka słów za dużo. Próbowała dostrzec w jego oczach cień uczucia, które przecież kiedyś tam było, a przynajmniej tak jej się wydawało. Zamiast tego dostrzegła znudzenie, jakby rozmawiał z małym, rozkapryszonym dzieckiem. Czy tym właśnie się dla niego stała? Ciężarem?


_________
Ok, jestem. Cieszycie się?  :P Obiecałam pod te święta nowy rozdział, więc proszę. Myślę, że to było najgorsze dla mnie do napisania, przed nami teraz będzie trochę zmian i mam nadzieję, że nowy rozdział uda mi się opublikować trochę szybciej. Postaram się też nadrobić zaległości u Was, za co bardzo przepraszam. Dajcie mi proszę znać, czy po tak długiej przerwie, choć trochę sobie poradziłam z tym rozdziałem :)
Pozdrawiam cieplutko!

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Notka informacyjna.

Tak, wiem. Jestem zła, straszna i okropna. Ani słowem się nie odzywam od października i przestałam komentować Wasze blogi. Czy brak zapału i potrzeba odpoczynku od sfery blogowej to wystarczające wyjaśnienie? Nie bijcie. Chociaż w sumie nie, pozwalam Wam nakopać sobie do tyłka. Staram się coś sklecić, ale mam straszne opory przed tym. Przed nami w tej historii taki moment przejścia, że tak to ujmę i pomysły mam, ale nie potrafię się zabrać za to, żeby wziąć długopis w dłoń. Wciąż wynajduję zamiast tego inne zajęcia. Postaram się zrobić Wam prezent, może na Mikołajki, albo na Święta, ale... no nie obiecuję. Pozdrawiam Was gorąco, w ten chłodny wieczór i zaglądajcie. Nie zostawię tak tego, obiecuję.
VampireSoul.