środa, 11 lutego 2015

Chapter twenty-two.

Mówiąc, że między Alex i Chesterem wyrósł mur, byłoby niedopowiedzeniem. Owszem już wcześniej stała między nimi jakaś niewidzialna bariera, którą można było jednak przeskoczyć. W tej chwili sięgała wysoko ponad skraj nieba i nie było siły, aby w jakiś sposób ją zburzyć.
Odkąd Evelyn się wyprowadziła, Alex liczyła, że relacje między nimi się poprawią. Będę znów mieli więcej czasu tylko dla siebie, a jednak stało się całkiem inaczej. Chestera prawie wcale nie było w domu. Tłumaczył się ciągłymi próbami, wywiadami, sesjami, dogadywaniem spraw dotyczących trasy i wieloma innymi, pochłaniającymi czas rzeczami. Do tego stopnia, że coraz częściej nie wracał na noc.
W tym samym czasie za to w najlepsze rozkwitał związek Chestera z Evelyn. Mimo, iż wciąż temat rozwodu wisiał między nimi jak nieprzyjemne widmo, stali się sobie jeszcze bliżsi, nie tylko w cielesnej formie. Wiązało się to z pogodzeniem napiętego grafiku jeśli chodzi o sprawy zespołu, jednak pracując po kilkanaście godzin dziennie, mógł pozwolić sobie na spędzenie popołudnia, wieczoru czy nocy z Eve w jej mieszkaniu.
Nie musieli przejmować się urządzaniem, gdyż mieszkanie było w pełni umeblowane i wyposażone. Dla zachowania pozorów Chester w dniu przeprowadzki przeprosił, że nie może pomóc i wyjechał wcześniej z domu, tłumacząc się wizytą w studio. Gdy Evelyn i dwóch speców od przeprowadzek uwinęli się z jej rzeczami, zapukał do jej drzwi, trzymając w dłoni butelkę szampana.
- Gotowa, aby ochrzcić nowe mieszkanie? - rzucił, ruszając zabawnie brwiami. Roześmiała się i przepuściła go w progu. Potykając się o nierozpakowane kartony wylądowali na miękkiej beżowej kanapie w salonie, kosztując ze swoich ust smaku wolności.
- No, no. Całkiem nieźle się tu urządziłaś.
- Nie było czego urządzać, jest tu tylko kilka moich rzeczy. Cała reszta należy do twojego kumpla. Śliczne jest to mieszkanko. - westchnęła, rozglądając się po ścianach.
Rzeczywiście, duże, wręcz ogromne jak dla jednej osoby, mieszkanie mieściło się w luksusowej części Miasta Aniołów. Całkowicie otwarta przestrzeń, odgradzająca pomieszczenia kilkoma małymi ściankami, zbudowanymi z czerwonej cegły, która idealnie kontrastowała z drewnianą podłogą i minimalistycznym stylem.
- Jeszcze mnie tutaj do końca nie czuć, ale podoba mi się. - rzuciła mu szeroki uśmiech, składając na jego wargach lekki pocałunek. - Głodny?
- Mhm. Mam ochotę na ciebie.
- To musisz sobie poczekać, najpierw jakaś kolacja. Umieram z głodu.
Zerwała się z kanapy i tanecznym krokiem ruszyła w stronę kuchni. Chester włączył wieżę stojącą na regale koło telewizora i nucąc razem z Freddiem Mercurym oparł się o kuchenną wyspę, obserwując jak kroi paprykę.
- Wiesz, cieszę się, że wynajęłaś to mieszkanie.
- Ja też Chaz, ja też.

Dni mijały według podobnego schematu - Evelyn udało się znaleźć pracę, a wieczory spędzała z Chesterem. On natomiast większość dnia spędzał w studiu, na kilka chwil bywając w domu niczym gość, gdzie Alex spędzała samotne dnie, coraz bardziej pogrążając się w swoich domysłach, które doprowadzały ją do paranoi.
Któregoś z takich właśnie dni, Chester wszedł do salonu, lekko wyginając sobie palce u lewej ręki. Spojrzał na swoją żonę, która malowała paznokcie i odchrząknął cicho, skupiając jej chłodne spojrzenie na sobie. Ostatnio oprócz tego, że prawie w ogóle się nie widywali, to przestali też ze sobą rozmawiać. W tych rzadkich chwilach, gdy przebywali razem w domu, mijali się cicho, bez słowa.
- Jadę na próbę z chłopakami, wrócę pewnie późno w nocy. Nie czekaj na mnie. - mruknął i nie czekając na odpowiedź, opuścił pokój. Słyszała jeszcze jak zakłada buty i kurtkę, a po chwili zamyka za sobą drzwi.
Kierowana przeczuciem podniosła się chwiejnie z kanapy i ruszyła w stronę przedpokoju. Nie zwróciła uwagi na buteleczkę z zielonym lakierem, która spadła ze szklanego stolika i pewnie właśnie na stałe farbowała śnieżnobiały dywanik. Złapała za kluczyki od swojego samochodu i ruszyła szybkim krokiem do garażu. Serce biło jej szaleńczo, a krew dudniła w uszach. Adrenalina krążyła w jej krwi, przez co nie mogła uspokoić oddechu. Bała się tego co może zobaczyć. Wsiadła do srebrnego auta, trochę zbyt mocno trzaskając drzwiami i drżącą ręką przekręciła kluczyk w stacyjce. Zachowując odpowiednią odległość ruszyła za znikającym za zakrętem autem męża. Po pokonaniu kilku przecznic uświadomiła sobie, że żaden z członków zespołu nie mieszka w okolicy. Przełknęła głośno ślinę, zaciskając mocniej dłonie na kierownicy. Była świadoma tego co ją czeka. Już dawno przestało się między nimi cokolwiek dziać, nie mówiąc o jakiejkolwiek namiętności. Gdy zdarzało im się spać razem, to szerokie łóżka gwarantowało im prywatność do tego stopnia, że nie musieli się nawet dotykać. Zwolniła, widząc jak zaparkował pod kamienicą i wysiadł, stawiając kołnierz kurtki. Zaczęło padać. Rozejrzała się zdezorientowana i wtedy dotarło do niej, że stoi pod budynkiem, w którym Evelyn wynajęła mieszkanie. Kolejny element układanki wskoczył na swoje miejsce.
- Oh! - wydobyło się z jej ust, gdy opadła ostatnia zasłona złudzeń, że się jednak myliła. - Może to nic, może coś od niego potrzebowała. - mruknęła głośno, starając się przekonać samą siebie. Podświadomość jednak podrzucała jej inne obrazy, podsycając zwątpienie. Wpatrywała się w drzwi, za którymi przed sekundą zniknął jej mąż. Wycieraczki z lekkim szumem, zbierały nadmiar wody z szyby. Siedziała tak kilka chwil, stukając nerwowo o kokpit, gdy znów pojawił się Chester. Otworzył parasol i podał komuś dłoń. Obok niego pojawiła się kobieta, wtulając się w ufnie w jego bok i uśmiechając szeroko. Evelyn. Mężczyzna opowiadał jej coś, a ona chichotała, patrząc na niego wesoło. Przez myśl Alex przebiegła gorzka myśl, że pewnie śmieją się z niej i z tego jak oboje ją wykiwali. Doszli do świateł, które akurat zmieniły się na czerwone i korzystając z okazji, mężczyzna ujął jej brodę w palce, uniósł do góry i złożył na jej ustach pocałunek. Szepnął coś jeszcze, głaszcząc ją po policzku i przeprowadził na drugą stronę jezdni, wciąż ochraniając przed deszczem. To było dla Alex jak przekręcony nóż w sercu. Zacisnęła dłonie, wbijając paznokcie w ich wewnętrzną stronę. Tylko cztery z nich były pomalowane na tą soczystą zieleń. Kolor nadziei. Nadziei, którą ona przed chwilą straciła i to dzięki dwóm osobom, które były dla niej najważniejsze. Zagryzła wargi, tłumiąc szloch wyrywający się z jej gardła i niepewnie zawróciła w stronę domu.


_______
Wybaczycie, że tak długo nic nie było, a ja Was częstuję takim wybrykiem jak to? Przepraszam. Pisałam już wcześniej, że aktualnie mam urwanie głowy. Znowu dostałam awans, przez co w pracy się cały czas szkolę, a jak na złość mam same popołudniowe zmiany, więc do domu wracam dopiero w okolicach 22 lub 23 godziny. Poza tym zaczęłam kurs na prawo jazdy i zaczęłam nowy związek. Trudno to wszystko razem pogodzić, ale cóż robię co mogę.
Nie chcę obiecać kiedy będzie nowy, bo nie mam pojęcia kiedy uda mi się go napisać. Na pewno dokończę tą historię. Może za miesiąc, może za pół roku, może za rok. Ale dowiecie się jak się skończy historia Alex, Chestera i Evelyn.
Pozdrawiam, VampireSoul