niedziela, 20 lipca 2014

Chapter eleven.

Atmosfera w domu stała się napięta. Chester i Evelyn próbowali się unikać na każdym kroku, jednak było to trudne. Gdy nie mieli wyjścia, byli dla siebie przesadnie mili, lub całkowicie obojętni. Z pozoru tylko. Przyciąganie jakie się między nimi pojawiło już wtedy, w pubie, teraz zdawało się być jeszcze mocniejsze. Szczególnie, gdy oboje mieli świadomość, że im nie wolno tego czuć, że nie powinni. I mimo iż próbowali, to każde przypadkowe spojrzenie, każdy niewinny dotyk przyprawiał ich o dreszcze i mieli wrażenie, że iskry, które między nimi skaczą spalą cały wszechświat. Co zabawniejsze, każde z nich miało poczucie, że to działa tylko w jedną stronę.
Nadszedł wtorek, po krótkim pożegnaniu, znów dziwnie nieszczerym, Chester wsiadł do samochodu i ruszył na lotnisko, by udać się do Nowego Jorku. Nie da się ukryć, że oboje odetchnęli z ulgą. Tym bardziej, że Alex przyglądała się całej sytuacji, z coraz większym zainteresowaniem i niezrozumieniem. Co jak co, ale mieli już duży problem ze sobą, nie trzeba w to było mieszać jeszcze jej. Chociaż chcąc, nie chcąc ta od początku miała z tym bardzo dużo wspólnego. Podsumowując wszystko to co się działo było męczące i musieli podjąć decyzję co dalej.
Po szalonym koncercie dla dwudziestu tysięcy ludzi, Chester odetchnął głośno, ocierając pot z twarzy i karku miękkim, turkusowym ręcznikiem. Uśmiechnął się szeroko do Dave'a i przybił z nim żółwika. Dali czadu. Jak na kilkumiesięczną przerwę w koncertowaniu wyszło naprawdę dobrze. Rozgrzewka w sam raz przed nadchodzącą trasą, która wiązała się z wydaniem nowego albumu. Dziś po raz pierwszy zagrali nowy kawałek i tłum wydawał się być zadowolony, szczególnie gdy Rob, czy Brad zagrali swoje solówki.
Ochłonął odrobinę pod zimnym prysznicem i jako ostatni zapakował się do busa, który miał ich zawieźć do hotelu. W aucie panował wesoły gwar. Widocznie nie tylko w jego krwi wciąż był nadmiar adrenaliny. Ekipa zaproponowała wyjście do jakiegoś klubu, w końcu planowo mieli zacząć zdjęcia do teledysku dopiero w okolicach szesnastej, jednak doszedł do wniosku, że wcale nie ma ochoty na zabawę. Szczególnie w głośnym, zatłoczonym miejscu. Zaprzeczył więc i roześmiał się, gdy Joe zwyzywał go od mięczaków. Przytaknął mu z ogromnym uśmiechem i przymknął oczy, próbując uspokoić wciąż walące serce.
W pokoju hotelowym, które przez te trzy dni pobytu w NYC zastępował mu dom, położył torbę na podłodze i zrzucił z siebie ubrania w drodze do łazienki. Kolejny, tym razem gorący, spokojny i długi prysznic ukoił jego zmęczone ciało. Oparł się dłońmi o kremowe kafelki i otworzył oczy, nie zważając na wpadające do nich krople. Wypluwał co chwila nadmiar wody z ust i patrzył tępo na fugę między płytkami. Bał się przyznać sam przed sobą, że myślał o niej. Przechylił głowę w prawo, następnie w lewo czując strzelanie w karku, a wyobraźnia podsunęła mu iluzję delikatnego dotyku na kręgosłupie. Zakręcił wodę nim fantazja urosła w jego głowie i klnąc pod nosem, otworzył gwałtownie drzwi kabiny. Przeszedł go dreszcz, gdy chłodne powietrze zetknęło się z jego rozgrzaną skórą i owinął ręcznik wokół pasa, kierując się do salonu. Rozległo się pukanie do drzwi, więc szarpnął za klamkę, z agresją, która nagle się w nim pojawiła. W progu stał Shinoda z czterema butelkami piwa, po dwie w każdej dłoni. Rzucił mu zdziwione spojrzenie.
- Weź się człowieku ubierz, co? - jęknął ze śmiechem, zasłaniając sobie oczy przedramieniem.
- Masz szczęście, że masz piwo. Właź. - uchylił przed nim drzwi, ostentacyjnie poprawiając ręcznik i roześmiał się głośno, gdy przyjaciel uderzył go w łopatkę.
- Idź się ubierz, bo zabieram piwo i spadam. Jakbym chciał spędzić wieczór z półnagim facetem, to poszedłbym do klubu dla gejów.
- Ja cię tu nie zapraszałem. - mruknął, znikając w sypialni.
- Bujaj się. Widzę, że łeb ci pęka od myślenia. Znaj gest, że wolę siedzieć z tobą, niż z chłopakami w barze.
- Jaki ty łaskawy, czym sobie zasłużyłem na twoją dobroć? - rzucił z sarkazmem, wracając w szarych, dresowych spodniach i białej bokserce.
- Wystawię ci rachunek za wizytę terapeutyczną. - zachichotał.
- Czy ja ci kiedyś mówiłem, że cię nienawidzę? - odebrał od Mike'a butelkę piwa. Ten swoje już popijał, siedząc wygodnie na brązowej kanapie.
- Tylko jakiś miliard razy. A tak serio Chaz, co jest? Widzę, że cały czas coś cię męczy.
Westchnął głośno, mocząc usta w zimnym trunku.
- Cały czas mam w głowie Eve.
- Tę kuzynkę Alex? - zapytał dla pewności, na co mężczyzna przytaknął.
- Stary, mam wrażenie, że mój fiut przejął kontrolę nad moim mózgiem. - podparł brodę na pięści i zmarszczył brwi. - Po próbie, wtedy u nas, prawie nie zdarłem z niej ciuchów w aucie, a gdy chciałem ją pocałował, kazała mi jechać do domu.
- Oparła się urokowi Benningtona? Niemożliwe! - zakpił.
- Kurwa Mike, jak masz zamiar tak pieprzyć to wyjdź.
- Boże, nie bądź taki drętwy. - skrzywił się. - No wiesz jest ładna, inteligentna. Zabójczo umiała odpyskować na każdy żart Mr. Hahna, a wiesz, że z jego specyficznym poczuciem humoru to nie łatwe.
- Tu nawet nie o to chodzi, trochę ją poznałem fakt, ale sama jej osoba mnie pociąga.
- No wiesz, co to za frajda posuwać pustaka? Ups, zapomniałem, że dla ciebie jednak jakaś. - rzucił mu fałszywie speszone spojrzenie, próbując zamaskować uśmiech.
- Mike, wypierdalaj, co? - ryknął Chester.
- No już, nie denerwuj się. Pytanie za sto punktów. Kiedy ostatnio bzyknąłeś?
Zmarszczył brwi jakby dokładnie starał się sobie przypomnieć. Westchnął zrezygnowany i opadł na oparcie fotela. Spike spojrzał na niego ze współczuciem.
- A robótki ręczne? - spytał z nadzieją.
- Odwal się. - warknął.
- O stary! Szczere kondolencje. Widocznie sperma uderzyła ci do mózgu, lepiej spuść z krzyża, bo pójdzie ci uszami. - rzucił smętnie. - Ale czy będzie to Evelyn, czy inny sposób, nie wnikam. Oby tylko później nie zeżarło cię sumienie. - poklepał go po kolanie i odstawił pustą butelkę na szklany stolik.

____
Jest i nowy. Wiem, wiem, byle jaki. Ale jest.
Komentujcie.
Ah i przypominam o grupie : CTSR / OTITS Zapraszam.
Pozdrawiam, VS.

10 komentarzy:

  1. Umarłam. Ło bosze. xD
    Uwielbiam jak Chazzy gada z Mikiem. Cały czas mi się japa śmieje :DDD
    'Robótki ręczne' ( ͡° ͜ʖ ͡°)
    Hahahahaha, moja wyobraźnia działa. Bosze, czo ja czytam xD
    O kurde...Jeszcze jeden rozdział, a w trzynastce będą seksy!
    Nie, ogar, nie myśl o tym, ogarnij dópe. ;___;
    ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°) ( ͡° ͜ʖ ͡°)
    Dobra, ja już kończę xD
    Niecierpliwie czekam na następny XD Życzę weny i czasu na pisanie! ♥
    Ciao :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy rozdział, trzeba przyznać. Ten dialog, zabójczy! Jedyna moja uwaga, za dużo wtrąceń. Często nie były one potrzebne. Przy ich mniejszej ilości dialog byłby bardziej płynny, jeśli rozumiesz, co mam na myśli. Jestem ciekawa jak to dalej rozwiniesz. I wielki plus za tą dawkę humoru! Szczególnie ta ostatnia kwestia Mike'a mnie powaliła! Pozdrawiam / szima

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne to . Chcę więcej ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak Czesta, tak! Myśl tak bardziej, a potem wroc i sobie wytłumaczcie, ze sie kochacie omg XDD *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Już wróciłam i nadrobiłam zaległości.
    Jak czytałam opis koncertu, to wróciłam wspomnieniami to tegorocznego koncertu LP we Wrocławiu... Ja chcę jeszcze raz!
    Dobra, bo trochę się rozmarzyłam. Wracając:
    Uwielbiam rozmowy Chestera i Mike'a. Cały czas się przy nich śmieję, jak jakiś psychol normalnie... I to: "No wiesz, co to za frajda posuwać pustaka? Ups, zapomniałem, że dla ciebie jednak jakaś." <- Najlepszy tekst ever! Swoją drogą, to Mike w twoim opowiadaniu jest taki inny niż zwykle, podoba mi się to! Przypominam, że uwielbiam całe twoje opowiadanie i ewakuuję się z internetów. Żegnam serdecznie i dziękuję za zrobienie mi dnia tym rozdziałem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Po pierwsze, przepraszam za opóźnienie.
    Po drugie: coś ty zrobiła z Mike'em, czy przypadkiem nie przeczytałaś jakiegoś opowiadania yaoi, żeby z takimi tekstami się wynurzał Shinoda?
    Uwielbiam tą mini-Bennodę. Niby taka przyjacielska, ale jednak z drugim dnem, jakby coś rzeczywiście było między nimi na rzeczy :)
    Pozdrawiam, życzę dużo weny!
    S.

    PS Pewnie widziałaś, ale zapraszam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nosz kurna. Naprawdę muszę zacząć komentować rozdziały zaraz po przeczytaniu, a nie zostawiać to sobie na później, bo gdy tak robię, to nie pamiętam, co skomentowałam, a co nie.
    Twoje wpisy śledzę uważnie i systematycznie się na tymże blogu pojawiam. Lubię Cię za to, że wszystko tak ładnie i szybko dodajesz. (Ja kiedyś też tak robiłam :") ) Także jeśli chodzi o Twe opowiadanie, to jestem zawsze na bieżąco, o to się nie martw.
    Pozwól, że teraz skometuję dwa ostatnie rozdziały, bo nie mam zbytnio czasu. (Ktoś przecież musi utopić simów w basenie, no nie?)
    No ale przechodzę do konkretów... Przez cały poprzedni post mówiłam do siebie "Jezu Chryste, on ją pocałuje!", a gdy w końcu tego nie zrobił, to krzyknęłam "Chaz, idioto!". Nie wiem, czy kibicuję temu związkowi. Na pierwszy rzut oka wydaje się strasznie przewidywalny i po prostu... nudny. Ale jakoż masz fajny styl i ładnie piszesz, to nie nudzę się, czytając Twoje posty. Opisy są świetne. Pewnie to już kiedyś pisałam, ale zazdroszczę Ci niesamowicie tej umiejętności opisywania wszystkiego w tak prosty, ale jednocześnie ciekawy sposób. Brawa dla tej Pani.
    A jeśli chodzi o postacie... nadal moją sympatię budzą tylko Mike i Chaz. Evelyn niesamowicie mnie irytuje (i nie e, wcale nie przez to, że Chazowi krew napływa do pewnego miejsca, gdy ją widzi)
    Alex... żyje sobie, to niech żyje. Mi tam nie przeszkadza.
    Podoba mi się za to ta napięta atmosfera w domu. Whoa. Oklaski dla Ciebie, ponownie.
    A rozmowa Chestera z Michaelem powaliła mnie na łopatki. Chyba zaczynam gimbusieć, jeżeli śmieszą mnie teksty o robótkach ręcznych...
    No dobrze. Uciekam, albowiem muszę sama coś naskrobać na bloga.
    Pozdrawiam!
    I weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  8. O Boże wróciłam hahahahhahhahaahahahahahahaha XD
    Teksty Mike'a wymiatają,no kocham je po prostu XD
    I te zboczone tematy.. dobra koniec XD

    Widać, ze oboje ciągną się ku sobie. Fajnie, fajnie :D W końcu zaczyna się coś dziać takiego, że nie wiem co oni zrobią. Chester jest taki zarąbiście uroczy jak myśli o Eve.
    I mam nadzieję że nie myśli o niej tylko pod względem seksu...
    Dobra, śmieję sie z tego rozdziału jak głupia XD
    "A robótki ręczne?" - Kocham cię za ten tekst :D

    Co by tu dodać? Chyba to że jestem bardzo bardzo zadowolona, że jednak będą 2 rozdziały w tygodniu ;)
    Pisz pisz i życzę weny :)

    A i dzisiaj zapraszam na mój nowy rozdział, muszę go jeszcze trochę sprawdzić więc wejdź pod wieczór dla pewności ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń