sobota, 28 czerwca 2014

Chapter seven.

Jedząc przygotowane przez Chestera tosty, siedzieli naprzeciwko siebie w kuchni. Do pomieszczenia weszła Alex z ponurą miną.
- Dzień dobry. Jak spałaś?
Otworzyła lodówkę, wyciągając butelkę wody i opróżniła ją w kilku łykach. Złapała drugą i przyłożyła do czoła, wzdychając ciężko.
- Umieram.
- To widać. - Eve wystawiła kuzynce język.
- Nie ma mnie dla całego świata. Bez wyjątku. - zawróciła na pięcie i ruszyła w stronę schodów.
- Chcemy iść połazić trochę po mieście. Idziesz z nami? - rzucił za nią Chester.
- Odpada. Wieczorem mam fitness, muszę dojść do siebie. Ale idźcie sami. - machnęła ręką, znikając za rogiem. Skrzywił się i pokręcił głową. Dobiegł ich trzask drzwi na piętrze.
- I tak za każdym razem, gdy chcę z nią gdzieś iść. Wyjątkiem są gale, ale to chyba bardziej pretekst do kupienia nowej kiecki. - mruknął do zdziwionej dziewczyny.
- Nie przejmuj się, pójdziemy razem. W sumie to najchętniej już bym ruszyła, jeśli nie masz planów. Tylko skoczę się ogarnąć.
- Jasne, jestem za. Świeże powietrze dobrze nam zrobi.
Kilkanaście minut później opuszczali mieszkanie.
- Wyglądamy jak tajniacy. - zaśmiała się, wskazując palcem na ich stroje. Skórzane kurtki i przeciwsłoneczne okulary.
- Agentko Scully, gotowa na poznanie magicznych miejsc w LA?
- Jasne Mulder. - puściła mu oczko. - Magicznych mówisz?
- To jedna z zalet zwiedzania miasta z kimś, kto zna je jak własną kieszeń. Możesz zobaczyć miejsca, których nie znajdziesz w informacji turystycznej. Ale potrzebny nam będzie samochód. - machnął ręką w stronę garażu.
Siedząc już w ciemnym BMW, powoli opuścił podjazd, włączając się w ruch uliczny.
- W schowku są płyty, znajdź coś fajnego.
Przeglądała krążki, by po chwili wrzucić jeden z nich do radia. Samochód wypełniły dźwięki Pearl Jam - Black. 
- Więc gdzie mnie dziś zabierasz? Ostrzegam, będę biła jeśli myślisz o jakimś barze.
Przewrócił oczami.
- Zaczniemy od opuszczonego wesołego miasteczka. Klimat trochę jak z kart Kinga, sama zobaczysz.
- Brzmi bosko. Uwielbiam jego horrory.
Kiwnął głową i zaczął nucić piosenkę pod nosem.
- Na żywo brzmisz jeszcze lepiej, jak to możliwe?
Zaśmiał się i rzucił jej rozbawione spojrzenie.
- Serio mówię, wykradnę ci jednego z twoich klonów, zobaczysz.
- Klony jadą z playbacku.
- To ciebie zwiążę, przykuję do kaloryfera i zmuszę do śpiewania dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Zerknął na nią, mrużąc lekko oczy.
- Zaczynam się ciebie bać.
- No co ty? W rzeczywistości jestem jeszcze gorsza.
Wjechał na polną drogę, by po chwili zaparkować przed rozpadającym się, drewnianym płotem.
- Rzeczywiście klimat horroru. Widziałeś kiedyś zdjęcia z Czarnobyla?
- Nie. - zerknął na nią zaciekawiony.
- Po skażeniu wszyscy zostali ewakuowani w trybie ekspresowym. Łączyło się to z tym, że zostawili cały swój dorobek, auta, mieszkania... Wszystko było napromieniowane. Akurat się szykowali do obchodów majowych, więc było tam też wesołe miasteczko. Miasto do dziś wygląda jakby spało, tutaj to wygląda podobnie.
- Rzeczywiście. Też mam wrażenie jakby zaraz miała rozbrzmieć wesoła melodia z karuzel i zabłysnąć kolorowe światła. Jakby z każdej strony miał zabrzmieć śmiech dzieci i odgłos strzelania prażonej kukurydzy. To wszystko jest takie refleksyjne. Zawsze to miejsce uświadamia mi ulotność chwili. Dziś jest, jutro jej nie ma.
Przytaknęła głową, wpadając z zadumę. Obeszli całość spokojnym spacerem i stanęli z powrotem przy bramie. Każde zajęte swoimi myślami.
- Jedziemy dalej? - mruknął po kilku minutach, wyrywając ją z zadumy.
- Jasne, panie przewodniku.
Pokazał jej ruiny starego pałacu; Lincoln Park, opowiadając historię nazwy zespołu; alejkę z najlepszymi sklepami muzycznymi i kameralną kawiarnię, gdzie wypili przepyszną gorącą czekoladę z bitą śmietaną. Teraz wspinali się po trawiastym wzgórzu, a słońce powoli chyliło się ku horyzontowi.
- Jesteśmy o idealnej porze. - rzucił przez ramię, podając jej rękę, gdy przechodziła przez zwalony pień sosny, pokryty zielonym mchem. Zatrzymał się przed drucianym ogrodzeniem i odchylił siatkę w miejscu, gdzie była przecięta. Całkowicie zignorował tabliczkę ZAKAZ WSTĘPU i machnął ręką, by przechodziła. Uniosła zdziwiona brwi.
- Niegrzeczny jesteś.
- Zasady są po to by je łamać, Eve. Nie wiesz o tym?
- Nie ma tam żadnych psów, które przegryzą mi tętnicę?
Zaśmiał się cicho, kręcąc lekko głową.
- Nie, jesteś bezpieczna. Właź.
Spełniła jego polecenie i zwinnie przeszła przez dziurę, a on tuż za nią. Wyprzedził ją i skierował swoje kroki na północ. Suche gałązki strzelały głośno pod ich stopami. Widać, że dobrze wiedział gdzie idzie. Za kilkoma drzewami ukazał się jej cudowny widok. Wieżowce na tle nieba, które słońce zachodząc, zabarwiło na odcienie pomarańczy i karmazynu. W oddali delikatnie migotał ocean. Zaparło jej dech w piersi i podeszła za nim do urwiska, które stanowiło swego rodzaju taras widokowy.
- Ślicznie, prawda? - szepnął, nie chcąc psuć magicznej aury. Przytaknęła, pochłaniając widok błyszczącymi oczami. - Przychodzę tu, gdy chcę pomyśleć lub po prostu pobyć sam.
- Idealne miejsce. Dziękuję, że się nim ze mną podzieliłeś. - uśmiechnęła się do niego łagodnie.
- Zastanawiasz się czasem na tym co będzie? Planujesz swoje jutro?
- Niekoniecznie. W końcu wszystko może się skończyć. W jednej chwili kochasz kogoś, a nagle pojmujesz, że nienawidzisz. Cieszysz się zdrowiem, okazuje się, że jesteś chory. Masz pieniądze, tracisz je. Wszystko trwa tylko chwilę, a to krótko, zbyt krótko by móc się tym nacieszyć.
- Pesymistyczne.
- Nie, realne. Wolę doceniać to co los mi ofiaruje, niż czuć rozczarowanie, że tego nie dostałam.
Usiadł na ogromnym głazie, a ona po chwili zajęła miejsce obok niego. Ich ramiona ocierały się o siebie przy najmniejszym ruchu.
- Ja tak chyba oczekiwałem szczęśliwej rodziny, po tym całym syfie, które mnie spotkało jako dzieciaka. A codziennie budzę się i czuję jak brakuje mi tchu. Nie umiem tak dalej udawać, to trudne.
- Udawanie kogoś, kim nie jesteś zawsze będzie trudne.
Pogrzebała w torebce, wyjmując zmiętą paczkę papierosów.
- Nie wiedziałem, że palisz.
- Bo nie palę. - wyciągnęła pudełko w jego stronę. - A ty?
- Ja też nie palę. - poczęstował się, wkładając papierosa do ust. Zaśmiała się cicho i podała mu fioletową zapalniczkę. Wydmuchała dym i zapatrzyła się w jego abstrakcyjny kształt, który po chwili się rozwiał. Przymknęła oczy, delektując się lekko gorzkawym posmakiem na języku. Chester natomiast zatopił się w myślach, patrząc w dal. Przed jego oczami pojawiały się strzępki pojedynczych obrazów. Zaraz, jemioła? Spojrzał na nią, marszcząc brwi.
- Eve?
- Hm? - zerknęła na niego zaciekawiona.
- Czy ja cię wczoraj pocałowałem?

______
Okej. Jestem. Wcześniej nie miałam okazji powiedzieć, że nowy album Linkin Park jest po prostu zajebisty, chociaż i tak to za słabe słowo aby go opisać. Po drugie koncert Marsów był przegenialny. Nie potrafię porównać go do koncertu LP, bo to dwa róże światy dla mnie w tej chwili, ale było bosko. Czekam na inne listopadowe terminy LP w Europie i jeśli nie Polska, to może pojadę gdzieś w Europę ;)
Cóż, rozdział dodany. Jestem przemęczona i mimo iż pomysłów mnóstwo, to nie mam kiedy ich spisać. Napisane mam jeszcze 3 rozdziały, ale to mało, aby być systematyczną. Kurde, zanudzam nie? Już milknę.
Komentujcie, to dla mnie dużo znaczy.
Pozdrawiam, VampireSoul.

13 komentarzy:

  1. Muszę powiedzieć, że rozdział jest taki życiowy i bardzo realny. Zauważyłam tu psychologiczne podejście do świata i życia. Kurczę, wszystko rozważam pod tym kątem...
    Kolejny raz mnie zaskoczyłaś twórczością, ale jednocześnie muszę cie zbesztać za to, że w takim momencie przerwałaś...

    Co do płyty LP to się zgadzam. Jest po porostu genialna i taka inna niż poprzednie, ale oczywiście w dobrym znaczeniu tego słowa. Mam też nadzieję, że przyszła trasa Linkinów będzie ciągnęła się niedaleko Polski, może u naszych sąsiadów, bo koniecznie chcę się wybrać na koncert.
    Pozdrawiam, dużo weny i odpoczynku, (Kobieto ty się zamęczysz, gdy sobie nie dasz na luz.)
    Lilith:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem całkowicie spełniona po przeczytaniu tego rozdziału. Uwielbiam twój styl pisania i będę ci to powtarzać za każdym razem. Widzę, że akcja się rozkręca. Bardzo fajnie. Czekam do następnego tygodnia i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To jak przedstawiłaś ten widok... Cos niesamowitego. Aż sama poczułam się jakbym tam była. Piękne, cudowne, niesamowite.
    Przerwałaś w takim momencie, ze chce się dalej i dalej. Ale nie ma. Teraz trzeba czekać. Um, na szczęście jestem cierpliwa ;3
    To jest no... Genialne po prostu. Nie umiem tego inaczej opisać.
    Weny ci życzę i zapraszam do siebie na LOATR :)
    Niedługo powinno się też coś pojawić na BTH...

    OdpowiedzUsuń
  4. Końcówka najlepsza. Cofnięcie się do wspomnień z czasu pijaństwa nie będzie chyba łatwe, prawda? Cudnie.
    Co do The Hunting Party mam podobną opinię, choć niektóre kawałki jeszcze wymagają mojej dokładniejszej analizy, ponieważ boję się, że zrażę się do nich, co jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się w przypadku Linkinów. Ale wracając do opowieści... Czarnobyl fajnie opowiedziany, ale czemu tak króciutko opisałaś zamknięte wesołe miasteczko? Obraz pojawił mi się przed oczyma i momentalnie znikł, puf. Takich opisów poprosiłabym nieco więcej :)
    Weny!
    S.

    PS. Żebym nie musiała informować cię o każdym kolejnym rozdziale na nowym blogu, może mnie tam zaobserwujesz? Jutro dodam gadżet :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stwierdzam, że nowy rozdział już jest :)
      Zapraszam :)

      Usuń
  5. Masz rację, płyta jest po prostu genialna i nie można jej opisać słowami. Linkini po raz kolejny pokazali, że mają cholerny talent muzyczny. Chester pięknie zaśpiewał Final Masquerade by potem drzeć się do War. Mike'y w końcu zaczął rapować bo ostatnio jakoś krucho z tym było. Potem zaskoczył nas swoim pięknym melodyjnym głosem. Boję się tylko o Chestera, bo skoro Mike'y potrafi tak śpiewać, to być może na następnej płycie jego rola zostanie strasznie ograniczona... Brad i Dave gwałcili gitary i basy. Rob po prostu zajebiście grał na perkusji. Pokazał, że ma wielki talent. I wkurzają mnie głosowania w których najlepszym rockowym perkusistą jest Shannon Leto, bo on tak naprawdę jest tylko przystojny, a Rob swoim graniem bije go na głowę. Rola Joe'go była troszeczkę ograniczona, ale to nic. I tak całość wyszła znakomicie.
    Co do rozdziału... świetny i taki "rzyciowy" xD
    Ale za tę końcówkę, to można zabić... Czemu zawsze kończysz w takich momentach!?
    Weny na nowy rozdział i pozdrawiam.
    /Vilen

    OdpowiedzUsuń
  6. To może ja też wyjdę z cienia i skomentuje? ;D Czytam od pierwszego rozdziału i co jeden to ciekawszy. Mam cichą nadzieję, że z tą jemiołą to będzie początek czegoś naprawdę fajnego pomiędzy Chazzem i Eve, bo "Paniusia", z którą siedzi Bennington wyjątkowo nie przypadła mi do gustu.
    Nowy album LP - BOMBA! Marsi byli zajebiści (chodź nie mogłam jechać do Rybnika to mentalnie uczestniczyłam razem ze wszystkimi ;D). Muszę w końcu dodać twój blog do obserwowanych bo przegapiłam dwa najnowsze rozdziały.
    PS obwiesiłam W.A.R. (1203-miles.blogspot.com). Jeśli pamiętasz jeszcze, masz ochotę poczytać - wpadaj ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. O Boże... Super *-* Nie mam czasu by skomentować. Napiszę tylko: świetnie. Zapraszam do siebie. I na Andrew Shinji Shinoda ;)
    Shinodowa (nie chcę mi się logować)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu, Jezu, Jezu, KOCHAM CIĘ!!
    A tak w ogóle to cześć ;)
    Tak, tak, wiem, już 7 rozdziałów, a ja żadnego nie skomentowałam... Nie było mnie w internetach!
    Wybacz, plosie :'(
    Ale nie będę się rozwlekać, powiem tylko jedno o twoim opowiadaniu:
    Z-A-J-E-B-I-S-T-E!
    Kocham je! Zbyt dużo tu do ogarnięcia, żeby wszystko skomentować, powiem tylko tyle, że świetny pomysł miałaś z przyjazdem Eve, Alex jest dla mnie pustą szmatą, nie wiem, czy tak miałam ją odebrać, ale uważam, że nią jest, a Chester... hmmm (wzdycha z rozrzewnieniem) pomijając fakt, że jest wiadomo zajebisty, to coś czuję, że będzie razem z Eve, dobrze mówię? (wiesz, mam katar, a jednak czuję, że coś tu się kręci).
    Jestem ciekawa, jak dalej rozwiniesz swoją opowieść, czekam z niecierpliwością do następnej niedzieli i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wlasnie skończyłam czytać wszystkie rozdziały i zaobserwowałam. Nie bede nic zgadywać, bo czasami to tylko szkodzi. Podoba mi sie akcja i pomimo, ze to dopiero 7 rozdział, to juz sie zdążyło fajnie rozkręcić :) podobają mi sie bohaterowie, bo nie sa nudni, a każdy z nich ma specyficzna osobowość.
    Oby tak dalej!
    Pozdrawiam i życzę weny, jesli masz czas to zapraszam do siebie: nuit-du-reveur.blogspot.com
    C.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co do koncertu Marsow to zgadzam sie - było g e n i a l n i e. Jak zawsze zreszta :)

      Usuń
  10. Pięknie piszesz <3
    U mnie pojawiły się nowe rozdziały

    OdpowiedzUsuń
  11. O kuźwa...nie ja muszę przeczytać ósemkę, bo zaś o tym pocałunku.
    Chyba zaraz zawału dostanę, nooo! ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    OdpowiedzUsuń