piątek, 20 czerwca 2014

Chapter six.

Obudził się z potwornym bólem głowy. Dlaczego spał w salonie? W kurtce? Musieli dać wczoraj czadu z Evelyn. Rozejrzał się po pokoju, mrużąc oczy, bo światło wpadające przez okna było bezlitosne. Miał tylko nadzieję, że nigdzie jej nie zgubił i wrócili razem do domu. Cholera, a jednak zerwał mu się film. Końcówki wieczoru w barze, nie mówiąc o powrocie do domu, nie pamiętał. Świetnie, po prostu świetnie. Wstał i lekko chwiejnym krokiem opuścił salon. W przedpokoju potknął się o leżące na środku podłogi trampki. Więc, na całe szczęście wrócili razem. Cudem się nie przewrócił, zataczając na zimną ścianę. Oparł o nią czoło i westchnął głośno. Kręciło mu się w głowie, a w żołądku miał istną rewolucję. Skierował kroki w stronę łazienki, gdy dotarły do niego niemiłe odgłosy. Ktoś wymiotował. I nie musiał być wróżką, aby zgadnąć kto. Zapukał cicho, a odgłos ten odbił się echem w jego czaszce.
- Kimkolwiek jesteś, spieprzaj!
Uśmiechnął się lekko. Więc znalazła się Eve.
- Żyjesz? - głos miał lekko zachrypnięty, a gardło obolałe. Co najmniej jakby śpiewał przez pół nocy, co się do cholery wczoraj działo?
- Nienawidzę cię. - dobiegło go zza drzwi. Po chwili usłyszał odgłos spuszczanej wody i w progu stanęła dziewczyna.
- Dzień dobry.
- Umrzyj. - mruknęła, opierając się o framugę.
- Jeśli wyglądam tak jak ty, to chyba nie chcę dziś patrzeć w lustro. - zmierzył ją spojrzeniem i parsknął cicho, by po chwili się skrzywić z bólu. Włosy miała w nieładzie, poszczególne kosmyki sterczały każdy w inną stronę. Była blada, a pod oczami miała sińce. - Wyglądasz kwitnąco.
- Mówiłam ci już dzisiaj, że cię nienawidzę? - spiorunowała go wzrokiem i jęknęła głośno, łapiąc się za brzuch.
- Pamiętasz coś z wczoraj?
- Pomyślmy... Nie. Mimo iż pewien idiota obiecał, że nie zerwie mi się film. Jak to było? Tylko dla rozwiązania języka. Dzięki.
- Oj no Eve, z tego co pamiętam było fajnie. Zaprzeczysz?
Spojrzała na niego groźnie, a po chwili zaśmiała się cicho.
- Nie! Dzięki za miłe powitanie w ojczyźnie.
- Polecam się na przyszłość. Zrobisz nam kawy? Mój organizm domaga się kopniaka.
Przepuściła go w drzwiach i kiwnęła głową.

Kilka minut później po gorącym prysznicu, wyszedł z łazienki. Czuł się trochę lepiej. Trochę to słowo klucz, do normalności dużo mu brakowało. W samym ręczniku, owiniętym wkoło bioder, ruszył schodami na górę żeby się w coś ubrać. Na drugim schodku zatrzymał go jej głos.
- Dużo masz tych tatuaży.
Zerknął na nią przez ramię. Wpatrywała się w jego plecy, po których wciąż spływały kropelki wody z jego głowy. W ręku trzymała kawę, której zapach dotarł do jego nozdrzy.
- Lubię tatuaże. Kawę też. - wskazał palcem na parujący kubek w jej dłoniach. - Zaraz wracam.
Wszedł cicho do sypialni, gdzie wciąż spała Alex. Zegarek wskazywał siedem po dziewiątej rano. Nie wstanie szybciej niż o dwunastej, to było pewne. Zgarnął z garderoby potrzebne ubrania, przebrał się i wrócił boso do Eve.
- A ty masz jakieś tatuaże? - upił łyk kawy, uprzednio za nią dziękując. Posłała mu krzywy uśmiech.
- Musiałabym cię zabić gdybyś je ujrzał.
- Więc masz? - podmuchał lekko na gorącą ciecz, patrząc na nią uważnie spod rzęs.
- Jeden. Ale wątpię byś miał kiedyś okazję go zobaczyć.
- Dlaczego?
- Bo jest w szczególnym miejscu. - puściła mu oko. Zmierzył ją spojrzeniem i uśmiechnął się lekko.
- Wyglądasz jakby twoja wyobraźnia pracowała właśnie na najwyższych obrotach. - roześmiała się, szturchając go w ramię.
- Bo tak jest. - parsknął śmiechem. - Może jednak? - poruszał zabawnie brwiami.
- Zapomnij! - wystawiła mu język, odkładając pusty kubek do zmywarki. - Alex jeszcze śpi?
- Nic nowego. Dla niej pobudka przed dziesiątą oznacza apokalipsę.
- To akurat mnie nie dziwi, zawsze lubiła spać.
- To twój naturalny kolor? - zmienił temat. Złapał w palce kosmyk jej kruczoczarnych, wciąż wilgotnych po szybkim prysznicu włosów, nieświadomie zmniejszając dystans między nimi.
- Mhm. Kolejna rzecz po tatusiu.
- Cholera, musi być z niego równy gość.
- Bo jest, dzięki niemu jestem jaka jestem.
Kiwnął głową, wstając ze stołka.
- Może wieczorem pójdziemy we trójkę trochę pozwiedzać?
- Boję się gdziekolwiek wychodzić z tobą wieczorem.
- Oj przestań. Nie było tak źle.
- Powiedz to mojej głowie. Pulsuje jakby ze dwadzieścia osób waliło w nią młotkiem. To nie jest fajne uczucie. Ani trochę.
- Podobno klin klinem. - wyjął z lodówki butelkę piwa i pomachał jej przed oczami. Przyłożyła dłoń do brzucha, zginając się lekko.
- Jeśli nie chcesz bym zapaskudziła ci podłogę, schowaj to z łaski swojej.
Zaśmiał się cicho, zamienił butelkę na karton soku i rozlał do dwóch szklanek.
- Chciałaś usłyszeć mnie w roli wokalisty Stone Temple Pilots.
- Nie powiedziałam tego. Byłam tylko zaskoczona, że z nimi grasz. Ale niech ci będzie, gwiazdko rocka. Pokaż co tam masz.
Zgromił ją spojrzeniem i bez słowa ruszył do salonu, a ona spokojnie podążyła za nim. Włączył leżącego na stoliku laptopa i na jakimś skomplikowanym odtwarzaczu nacisnął przycisk play.
- Piosenka nazywa się Out of time*.
Sprytnie ukryte w pomieszczeniu głośniki, wypełniły pokój dźwiękiem z każdej strony. Przymknęła oczy i wsłuchała się w muzykę. Nieświadomie nogą zaczęła wystukiwać rytm i kiwać głową w takt. Gdy nastała cisza, siedziała jeszcze chwilę z zamkniętymi powiekami, a Chester nie miał zamiaru jej przeszkadzać. W końcu spojrzała na niego, zachowując powagę.
- I? - przygryzł wargę, patrząc na nią uważnie.
- Serio? To ma być godne Stone Temple Pilots?
Spojrzał nią nią zszokowany. Przeczekała kilka sekund, po czym wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Żałuj, że nie widziałeś swojej miny! Coś cienko u ciebie z krytyką, panie Bennington.
Splótł ręce na piersi i uniósł wysoko podbródek, odwracając ostentacyjnie twarz w drugą stronę.
- Nie gadam z tobą.
- Oj żartowałam. Świetnie do nich pasujesz. Na początku jak mi powiedziałeś, miałam w głowie twoją agresywną stronę z Linkin Park. Jakoś nie umiałam sobie tego wyobrazić, ale serio mi się podoba. Nadałeś im nowego brzmienia. Brawo.
- Dziękuję. - założył nogę na nogę, teatralnie nią machając.
- Proszę bardzo. Pokaż mi może tych geniuszy z Linkin Park. Przynajmniej ich nie minę, nieświadomie na ulicy.
- Mam lepszy pomysł, pójdziesz ze mną na najbliższą próbę.
- To chyba nie jest dobry pomysł.
- Oh, zamknij się. Już o tym gadaliśmy, tyle pamiętam. Koniec tematu. Masz ochotę na śniadanie?
Pogłaskała się po szczupłym brzuchu.
- To trochę ryzykowne, ale niech będzie.
- Zapraszam więc do kuchni. Panie przodem. - żartobliwie machnął ręką i przepuścił ją w progu.


_______
Stone Temple Pilots - Out of time
Ledwo żyję. Jestem od 3 na nogach, odwaliłam dziś 12 godzin w pracy, a mimo to wciąż o Was myślę. W moim życiu ostatnio dużo się dzieje i ta historia i Wy jesteście dla mnie prawdziwą odskocznią i odpoczynkiem. Przepraszam, że nie komentuję. Wciąż czytam, na bieżąco, ale nie zawsze mam czas by dodać komentarz. Nie bijcie. Widzimy się w następny weekend. Buziaki!

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Razem z poprzednik mój ulubiony :D ciekawi mnie, czy oboje sobie przypomną, co się stało zeszłej nocy :') no i co z tą Alex. Niech Chester szybko ją opusci, błagam! xD ogólnie cale opowiadanie bardzo mi się podoba i nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Weny kochana i jak chcesz, to wpadnij do mnie! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeszłaś samą siebie z tym rozdziałem:)
    Boże, ale się wciągnęłam i kiedy miałam ochotę na więcej, nagle się skończyło ;(. Jednak i tak cholernie mi się podobało.
    Współczuję wstawania o 3 i siedzenia w pracy tak długo, chociaż ja sama dzisiaj nie jestem lepsza. Poszłam spać po pierwszej, wstałam przed piątą. Tylko geniusz umie przełożyć sobie zajęcia z karate na szóstą rano... Szkoda gadać.

    Serdecznie pozdrawiam, życzę Ci odpoczynku, który zapewne się przyda:), dużo weny.
    Lilith.

    PS. już nie mogę doczekać się weekendu i kolejnego rozdziału:D.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyta się tak... Lekko. Tak przyjemnie. Twoje teksty są doskonałe w każdym calu.
    Alex... No niech się coś zacznie dziać, ej! Albo niech sama się rozpłynie, lub niech ją wrzucą do kotła z wrzącą wodą ._.
    Agh, rozdział taki bardzo idealny (jak zawsze ;) )
    Weny!
    Trzymaj się kochana :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej *__* Pierwsza! :D
    Rozdział boski. Tylko szkoda, że urwał im się film ;/ I ciekawe gdzie Eve ma tatuaż :D Jestem tak samo ciekawa, jak Chester. A! I zapraszam na nowy Blog. Mój i Klaudii K. ;)
    http://niemozliwe-jest-mozliwe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. HahahahaH Czyżby miała tatuaż w takim dziwnym miejscu ? XD
    Szkoda, że rozdział taki krótki. Ale i tak jest zajebisty. Jak wszystkie.
    Miłej zabawy na koncercie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę szkoda, że taki krótki, ale rozumiem, że masz dużo pracy. W ogóle to podziwiam cię za to, że jesteś tak systematyczna z dodawaniem rozdziałów pomimo takiego natłoku obowiązków. A rozdział chociaż krótki to i tak genialny. No i widzę, że nie tylko mnie ciekawi, gdzie Eve ma tatuaż. Cóż, pozdrawiam i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja mam nieodparte wrażenie, że Chester jednak dowie się, gdzie Eve ma ten tatuaż. Sama jestem tego ciekawa.
    Za samą bohaterką nie przepadam. Wydaje mi się taka... nieprzyjazna. Nie wiem. Nie umiem tego określić. Nienawidzę większości żeńskich postaci na blogach. Taki mój urok, że mnie te kobiety wkurzają, no co poradzić, hehe.
    Oczywiście nie będę się rozpływać nad tym jak fajnie piszesz, nie będę słodzić, bo gdybym to zrobiła, to moja samoocena znalazłaby się na poziomie zero i upewniłabym się w myśli, że wszystkie moje komentarze są takie same ._. Zauważyłam to niedawno i zaczyna mnie to irytować. Nie umiem komentować, ach co za ból :C
    No ale wracając do samej historii... Odnoszę wrażenie, że niedługo stanie się coś złego. Z Alex. Tytuł Twojego bloga pozwala mi tylko snuć domysły.
    Tak więc czekam na to, co tam dalej wymyślisz. Powodzenia przy przeprowadzce (jeśli w ogóle jeszcze trwa) i weny! Och, no i cudownych wakacji :)

    PS- Strasznie mi imponujesz tym, że mimo nawału pracy systematycznie dodajesz rozdziały.

    PSS- U mnie niedawno pojawiła się 4, także jak zwykle zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz, że ja i Klaudia złączyłyśmy siły? Jeśli nie to zapraszam na Impossible :) (prolog i rozdział 1).

    OdpowiedzUsuń
  9. Zakochałam się w rozdziale zaraz po premierze, ale nadal biegam jak wariatka, starając się jak najlepiej wykonywać swoją robotę, więc... przepraszam, że nie komentowałam.
    Cudnie, jak zwykle cudnie, tylko troszkę zastanawia mnie ta cukierkowość. Okej, upili się, to dorośli, mogą, ale poza tym wszystko się między nimi tak dobrze układa, że zaczynam się poważnie zastanawiać nad tym, czy przypadkiem żona Chestera nie wyskoczy z akcją, że jest w ciąży? You never know co kobiety z zemsty potrafią zrobić. Jeśli zgadłam, to cóż, powinnam chyba zostać ukarana.

    Poza tym chciałabym prosić cię o zerknięcie do Elci - zostawiłam tam pewną cenną informację :)
    Pozdrawiam, weny!
    S.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolejny świetny rozdział. Ale mam pytanie...To oni się pocałowali, czy nie?
    No bo im się urwał film, cholera, no!
    Idę czytać dalej ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    OdpowiedzUsuń