niedziela, 18 maja 2014

Chapter one.

   Mężczyzna siedział na beżowej kanapie w salonie. Stopy w ciężkich, skórzanych butach trzymał z czystą premedytacją na małym, szklanym stoliku. W prawej dłoni miał pilota od plazmy, wiszącej na seledynowej ścianie naprzeciw niego, w której ze znudzoną miną zmieniał kanały. Wiadomości, komedia, reality show, wiadomości... Odchylił głowę do tyłu, mrucząc przekleństwa pod nosem. Nic, co by go chociaż odrobinę zainteresowało. Wybrał numer sto czterdzieści sześć i włączył stację muzyczną. Nine Inch Nails Only. Uśmiechnął się zadowolony. Tak, Renzor to dobry wybór. Nucił cicho tekst, wolną ręką wystukując rytm na oparciu. Skrzywił się, gdy przez muzykę przedarł się dźwięk jego telefonu. Wygrzebał go spod sterty kolorowych poduszek i niechętnie odebrał.
- Chester? - przewrócił oczami. Kto inny miałby odebrać?
- No? - głos miał tak znudzony, że przez chwilę po drugiej stronie zapanowała cisza. Rozmówca jednak szybko się zreflektował.
- Chester słuchaj, będę w domu z Suze i Emily za jakieś pół godziny. 
Jęknął w duchu, widząc oczami wyobraźni swoją żonę z rozchichotanymi idiotkami przy boku. Jedyne co je interesowało to zakupy, moda i jakieś pieprzone lakiery do paznokci czy inne gówna, o których nie miał pojęcia.
- No i ? - mruknął, pogłaśniając trochę Right now Korna, który właśnie się zaczynał. Szczerze mówiąc, to nie za bardzo skupiał się na jej słowach.
- Będziesz w domu?
- A co to ma do rzeczy?
- Wiesz, trochę trudno jest rozmawiać, gdy puszczasz tą swoją muzykę tak głośno, że druga strona miasta słyszy. Tak samo jak teraz.
- Wiesz, że mnie to gówno obchodzi, prawda?
- Nie odzywaj się tak do mnie! - zacisnął zęby, słysząc ten płaczliwy ton.
- Jasne. - przewrócił oczami. - Dobra powiedzmy, że mnie nie będzie. Mamy próbę. - skłamał, wymyślając na szybko wymówkę. - Wrócę pewnie wieczorem.
- Dobrze Misiaczku. Pa!
Rozłączył się i odrzucił telefon z obrzydzeniem na drugi koniec sofy. Dostała to czego chciała. Po raz kolejny. Co on tu właściwie robił? Z tą kobietą? Jakim cudem był mężem kogoś takiego jak ona? Naprawdę miłość potrafi nas oślepić do tego stopnia, że nie dostrzegamy wad drugiego człowieka, aż nagle jest za późno i okazuje się, że na własne życzenie ugrzęźliśmy w pułapce? Zdajemy sobie sprawę, że zostaliśmy zapędzeni w kozi róg, a w głowie echem odbija się pustka, bez żadnego pomysłu na ucieczkę. Niechętnie podniósł się, opuszczając stopy na puszysty, kremowy dywan i uśmiechnął się wrednie, widząc resztki błota, które odpadły z jego glanów. Przynajmniej ominie go jej lament na ten temat. Wyłączył telewizor i kierując się w stronę drzwi wyjściowych, wykręcił numer do przyjaciela.
- Co jest stary? - głos Mike rozległ się w słuchawce.
- Gramy coś dzisiaj?
- Znowu Alex przychodzi ze swoimi przyjaciółeczkami? - parsknął śmiechem.
- Cieszy mnie twoje współczucie. - mruknął z przekąsem.
- Wiesz, po prostu nie ogarniam tego, że ewakuujesz się z własnego domu, jak intruz.
- Gramy dziś, czy nie? - rzucił zirytowany. Po drugiej stronie rozległo się głośne westchnienie.
- Dzisiaj odpada, ale wpadnij na obiad jak masz ochotę. Anna zaprasza.
- Dzięki, ale innym razem.
- To co będziesz robił? 
- Pokręcę się po mieście, może wpadnę do Joe obgadać koncept nowego klipu.
- Jak wolisz, jak coś to dzwoń.
- Jasne, na razie.
Zamknął za sobą drzwi i narzucił na plecy skórzaną kurtkę. Jak na październik było jeszcze ciepło, ale chłodny wiatr był zdradliwy. Postawił kołnierz, chroniąc kark przed podmuchami i ruszył przed siebie. Mijał mnóstwo osób po drodze. Starych i młodych; różnej płci i koloru skóry. Tych noszących się bogato, jak i bezdomnych, którzy żebrali o każdego centa. Wrzucił kilka dolarów, które znalazł w kieszeni, do futerału leżącego przed starszym mężczyzną, który grał kawałek Boba Marleya. Podziękował mu skinieniem głowy, nie przestając śpiewać. Szedł dalej przed siebie, przyglądając się mijanym budynkom. Każdy z nich posiadał własną historię. Najbardziej lubił te, nadgryzione przez ząb czasu kamienice. Zdobione w ten specyficzny sposób, gdzie każda pojedyncza cegła, każda jedna drzazga w desce, zdawała się przeżyć o wiele więcej niż on. Czuł wtedy, że jego problemy stają się nieistotne, na tle tych wszystkich lat. Przeszedł przez jezdnię, ignorując trąbiącą na niego taksówkę i podszedł do jednej z takich budowli. Przyłożył dłonie do zimnej, brudnej ściany. Przymknął oczy. Musiał wyglądać teraz jak wariat, lecz nie zważał na to. Czuł się przytłoczony, a jednocześnie cholernie pusty w środku. Udawanie, że wszystko gra sprawiało, że prawie cały czas miał na twarzy maskę. W środku zgorzknienie zalewało mu serce i stawał się skorupą , wrażliwą na każdy cios. Potrzebował impulsu. Promyka światła, który przedrze się przez jego mrok, rozjaśniając drogę powrotną. Drogę do tego jak być szczęśliwym. Przecież to nie mogło być takie trudne, prawda? Błądził po omacku, szukając tego impulsu, lecz to czego najbardziej pragniemy, najtrudniej znaleźć. Pokręcił się jeszcze trochę po ulicach i skierował swoje kroki w stronę domu. Już pod drzwiami słyszał ten idiotyczny chichot. Odliczył do dziesięciu i przybrał na twarz, tak wyćwiczony do perfekcji uśmiech. Głęboki wdech i wszedł do mieszkania. Alex siedziała ze swoimi koleżankami w salonie, ekscytując się jakimś durnym programem o modzie. W krótkiej sukience wyglądała jak cheerleaderka, on natomiast na pewno nie był przewodniczącym szkolnej drużyny futbolowej. Jak przez tyle lat nie potrafił dostrzec, że należą do zupełnie dwóch różnych światów. A może i to widział, ale nie wiedział jak to zmienić. 
- O, cześć Misiaczku. - nachylił się, pozwalając się pocałować. Tak naprawdę miał ochotę wyrwać jej te tlenione kudły i zatkać nimi jej usta. Byleby tylko przestała się odzywać. Kątem oka dostrzegł, że dywan był w idealnym stanie. 
- Cześć kochanie, cześć dziewczyny. - czuł do siebie niechęć, że nie potrafił być sobą. Ta cholerna maska przejmowała nad nim kontrolę. 
- Jak próba? 
 Jakby cię to obchodziło przeszło mu gorzko przez myśl.
- Dobrze. Idę pod prysznic, nie będę wam przeszkadzać.
Odwrócił się na pięcie, momentalnie ścierając z twarzy ten sztuczny grymas. Usłyszał jeszcze jak chwali się nim, opowiadając jak to on ciężko nie pracuje nad nowym albumem. Ja pracuję żebyś ty mogła sobie kupić kolejną torebkę od Chanel, idiotko. Sapnął głośno i przetarł czoło dłonią. Długo już tak nie pociągnie. 
- Aha, Chester!
Niechętnie wrócił do pokoju.
- Tak? - wysilił się na miły ton, czując jak ślina go krztusi. 
- Jutro przylatuje moja kuzynka z Europy. Zatrzyma się u nas na jakiś czas. Wszystko później ci wyjaśnię.
Zmarszczył brwi i niechętnie skinął głową. Tylko tego mu brakowało. Drugiej, a w sumie to czwartek idiotki pod dachem...

____
No to zaczynamy. ;)

14 komentarzy:

  1. I znowu pierwsza co za fart to naprawdę świetne czekam na kolejny :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jacie... Pierwszy rozdział, a już mnie wciągnęłaś. Zawsze chciałam komuś napisać długi komentarz, ale nie potrafię. Eh... Nie ważne. Niech zgadnę; Chester zakocha się w kuzynce jej "żony", która nie okaże się taka jak ona? Jak zgadłam to mów mi MISZCZU xD Co do moich literówek. To tylko ta trzustka! Nic więcej! Wiesz, jak ja się starałam nad tym rozdziałem, żebyś mi nie napisała, że są l-i-t-e-r-ó-w-k-i? Wiesz? Dobra, już nie przynudzam. Pozdrowienia i życzę weny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No i pierwszy rozdział za nami... Muszę przyznać, że zapowiada się ciekawie, chociaż w głowie pojawiają mi się już pewne pomysły dotyczące dalszych losów. Pomimo tego jest jak najbardziej okej, wszystko ładnie, żadnych błędów. Czekam na następny i mam nadzieję, że tym razem się nie rozleniwię, bo zapowiada się dobre opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś czuję, że ta kolejna idiotka stanie się przyjaciołką Chestera a może kimś więcej. Super. Blog. :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, Och. Cudowne.
    Jestem oczarowana tym jak piszesz. Pod pierwszym rozdziałem nie będe się za bardzo rozpisywać. Zyczę ci tylko weny na kolejne rozdziały.
    Będę tu wpadać c;

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie! Blog jeszcze lepszy niż wcześniejszy!

    OdpowiedzUsuń
  7. Chesta taki zbuntowany xD
    Ta "idiotka" na stówkę stanie się kimś bliskim Cheyzzowi :)
    Mam nadzieję, że ten blog będzie miał chociaż 40 rozdziałów :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Podoba mi się to opowiadanie. Jest intrygujące.
    Wątek z tą kuzynką bardzo pobudził moją wyobraźnię. Może to będzie jakaś buntowniczka, która odmieni monotonne życie Chestera? Już nie mogę się doczekać kolejnej części:)
    Pozdrawiam, Pani Ciemności.

    OdpowiedzUsuń
  9. A może to serio bedzie jakas idiotka ?
    XDDD

    OdpowiedzUsuń
  10. Kuzynka powiadasz... może nie będzie aż tak wredna, jak pani Bennington? Zobaczymy :) Będę obserwowała bloga z radością.

    Aha, skorzystam z okazji i zapraszam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Twój blog zaczyna się nade interesująco! :D
    Naprawdę.
    Sprawa z kuzynką mnie zaintrygowała.
    I użyłaś imienia Emily - idiotki w jego domu :D Hahaha, dobra mi odwala jak widzę to imię i to się chyba ze mnie nie pozbędzie :D
    Ta cała Alex to jakaś nienormalna jest. Kurde tak jej nie lubię.
    Co jak co, podoba mi się ta fabuła, ciekawe co z niego wyniknie :)
    To ja spadam czytać kolejny rozdział, bo mam zaległości :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jej, przeleciałam ( ͡° ͜ʖ ͡°) przez pierwszy rozdział i już mi się podoba.
    Sama bym wyrwała te tlenione kudły tej żonie Czesia, arghh...! Co za idiotka. Niech szuka niskich cen w Biedronce -,-
    No, ale pomimo mojej nienawiści do żonki Chestera, muszę stwierdzić, że bardzo fajnie piszesz. Prosto i przejrzyście, ale bez zbędnej nudy :)
    Umcia, umcia ♥
    A no i też jestem ciekawa tej kuzyneczki od tej lamuski... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
    To lecę na dwójeczkę ;D

    OdpowiedzUsuń